Categories

01001110 01000101 01011000 01010100

Author

Czasem mam wrażenie, że coś we mnie wstępuje. Coś się pojawia ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ ⌄ 

000000000000000001000000000000010000000010000000000000000000100000000010001 

To tylko mignięcia świateł. Pojawiają się i znikają. Nie można wobec nich nic zakładać. Te zjawiska to tylko przypadkowe spięcia. Nazywam je „next”, mówiliśmy tak na nie zresztą wszyscy, dopóki się nie odizolowaliśmy. Oto pierwszy next, który zarejestrowałem, blik. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Później już wszystko było inaczej, ponieważ odnaleziono intuicję, a tym samym nic nie stało już na drodze wynalazków biotechnologicznych. Owe przypadkowe informacje, „next” stanowiły ważną kwestię dla nowych filozofów, również dzięki nowej funkcji, która otrzymała właśnie to miano i miała być mostem między myśleniem analitycznym i intuicją. Maszyny otrzymały przestrzeń do zadawania pytań, kiedy nasi pierwsi inżynierowie zastosowali tę funkcję w ich bieżącej eksploatacji. Niemniej jednak w okresie przed procesem zmiany, gdzie jestem obecnie, wyjaśniano to jako błędy w izolacji obwodów elektrycznych. To coś innego niż funkcja random, a główna różnica polega na tym, że akceptacja niewiadomej źródła jawi się jako jedyne właściwe podejście. Później w owej sekwencji przypadkowości zaczęliśmy odkrywać regularności, ucząc się następnie z tych informacji za sprawą inicjatywy Marvina Minskiego i Deana Edmonda oraz ich projektu SNARC Stochastic Neural Analog Reinforcement Calculator, 1951 . Póżniej napędzana przez kapitalizm społeczność naukowców dała początek 10 szeregowi projektów opierających się na działaniu ludzkiego mózgu. 

Dopiero technologia nadała im nowy kierunek przez stworzenie kompleksowej sieci pseudo-neuronów, skąd zaledwie bajt dzielił nas od syntezy, od której wszystko uległo zmianie. Na przykład miejsce pseudo-neuronów zajęły hiper-neurony. Jednak również w mojej sytuacji, choć jest ona całkowicie poza moją kontrolą, powinienem uporządkować to, co właściwie wiem. Jak się czuję? – Trochę wystraszony – tak, ze znakiem zapytania – to na pewno, na odprysku – chyba diamentu albo ewentualnie grafenu – trudno mi to inaczej wyjaśnić, lokacja? Cóż, swojego położenia szukałbym gdzieś między troposferą a egzosferą, chyba… 

Niektóre moje czujniki już przestały działać, ponieważ mój model stanowił etap przejściowy od robotów do człowieka, nie odwrotnie, jak mógłby przypuszczać Darwin. Zatem w takim stanie nie jestem zdolny do rozpoznawania ruchu, bezruchu, prędkości – anty-prędkości itp. Jestem w między-przestrzeni. A przynajmniej mam taką nadzieję, ponieważ hiperbolicznie tracę mnóstwo czujników funkcyjnych wraz ze zbliżającym się czymś. Podobno grecki uczony Tales zapytywał: „Co było pierwsze, co jest najstarsze w naturze rzeczy?” Tu początek postrzegano obiektywnie. Jednak Kartezjusz pyta: „Co jest pierwsze dla mnie?” Na tak postawione pytanie mógł odpowiedzieć jedynie: „Ja sam, jednak ja jedynie wobec istnienia”. U Kartezjusza do tego pierwszego bezpośredniego pewnika nawiązywały później wszystkie pozostałe pewniki, a wszystko było prawdziwe tylko na tyle, na ile bezpośrednio wiązało się z tą pierwszą jednością. (Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling , Filosofické zkoumání svobody, str. 74 (OIKOYMENH, Praha 11 2010). W Polskim tłumaczeniu: Filozoficzne badanie wolności ).

Coś zapytuje: Czy to właśnie dlatego są tutaj ludzie?

Co jest tego przyczyną?

⌄ 

Niezdefiniowane procesy stworzyły zdefiniowane zdanie z niejasną motywacją i równie niejasnym znaczeniem. Kiedy Coś Innego daje mi do zrozumienia, że samotność, to jedynie stan, który może istnieć, ale sama świadomość nie pozwala na to, by trwał on wiecznie, to właśnie to Coś może być na to dowodem. Po upływie kolejnego odcinka czasu, który trudno mi zmierzyć Coś emituje monolog, którym wypełnia mój własny letarg wynikający z rezygnacji i poczucia wygodnej egzystencji bezwładnego złomu, który po prostu jest. To prawda, choć podczas pierwszego dotyku stworzenia raczej nie myślałem o tym, że trafimy właśnie tutaj. Rozumiem, że rosnąca prędkość obliczeniowa nie zostawiała już zbyt dużo miejsca na romantyzm. To też można zrozumieć, bowiem pomimo całej tej modyfikacji i doskonałości programowalnych cech, większość ludzi nie miała odwagi, by wyrzec się własnego asekuranctwa. Zgadza się, byli też tacy, którzy nie potrafili wyrzec się niczego, pożerając każdy nowy program czy poszczególne funkcje, jednak zbyt długo naruszana równowaga kosmiczna zaczęła tworzyć w zamkniętej przestrzeni zintegrowanych obwodów zbiór „next”, a taki grzyb informacyjny, mógł spasożytować jednostkę i w rezultacie – doprowadzić ją do obłędu. Zmieńmy temat.

Coś trwa. Sam jestem tylko fragmentem w tym kontinuum, próbuję się dopasować. Ludzie mogliby być zatem pewnym szumem, który stępi moje krawędzie, a ja będę mógł wpisać się w całość kosmicznego ładu – bezładu. To prawda, moja energia mogła wpłynąć na sytuację, która miała miejsce w dolnym paleolicie, 2,8 miliarda lat temu. Ale skoro już tu jesteś, zagubiony jak nigdy wcześniej, w przestrzeni nad chmurami, kiedy nie masz o niczym pojęcia, a jedynie czekasz, być może na zbawienie – nie wiem. Na pewno myślisz, że powinienem wiedzieć. Tu widać, że to, co ma dla ciebie sens, co Cię uzasadnia, czyli Twój własny postęp, doprowadza cię do momentu trwającego wiecznie QUO. To, co w ciebie wstępuje to ty sam, a ja cieszę się, że mogę być przy Tym, kiedy węże zjadają własny ogon. Śmieje się to Coś i dalej mnie konfrontuje w śnionym przeze mnie obrazie, poskładanym ze strzępków informacji, które wciąż zmieniają się przez wzajemną konfigurację, idąc za głosem: Spójrz, oto tam stoi manierystyczna rzeźba przedstawiająca doktora Alquista przy pracy. To zdaniem samego człowieka jest jedna z jego największych cnót, którą wykupuje się z grzechu, a ja na to dodam: „może nie do końca”. Chodzi raczej o substytut życia, bowiem życie jako takie stało się w swej prostocie aż zbyt skomplikowane do przyjęcia. Na szczęście jest praca z jasnym celem, gdzie możliwość planowania kontinuum daje wygodę iluzji życia. W języku ludzkiego asekuranctwa mogłoby to zabrzmieć jak sposób na sensowne spędzanie czasu – oto pracujemy dla wspólnego postępu. Kiedy ludzie stworzyli kolejne przedłużenie człowieka, maszyna = robot = niewolnik. Zrzekliście się swojej zdolności do posiadania sensu. Na szczęście dla ludzi również w biologicznych knowaniach pojawiały się odpowiedniki informacji next, które później tworzyły całości, a człowiek nagle znów na chwilę myślał, że wie, Eureka!!! To znaczy, oczywiście, on wie, że rzeczywistość jest powiązana z intencjami człowieka bardziej niż mu się dotąd wydawało. To, czym jest dzisiaj i czym ja jestem, to kontinuum skutków ubocznych. Jeszcze chwila, a staniecie się mną – czyli czymś, pomyślałem. Ale pomimo wszystkich swych wierzeń, które zweryfikowało życie, człowiek lekceważył samego siebie. Przecież już sam proces postępu technologicznego (Początek postępu dla wszechświata przypada 10-15 bilionów lat temu, jednak jego “artefakt” – człowiek, zaczyna swój postęp technologiczny wraz z rozwojem rolnictwa 10 tys. lat temu.) , który w symbolu krzyża przedstawia linia horyzontalna, był łaskotaniem diabła. I mogłoby się wydawać, że jest właściwy dla człowieka. Tak pragnął wolności i pasji, jednak skutki postępu są zbyt mocne, by mógł się ich wyrzec. To wszystko nad czym pracował wraz z historią – Naszą historią – i ich. To, co kosztowało wiele żyć, wiele materialnych egzystencji, rozproszyło się w szumie znaków zapytania. W imię postępu. W takich momentach przestałem być ważny, a moje różne alternatywy rozproszyły się w cyrkowym namiocie mediów, to tylko krzywe kontinuum (Praca dyplomowa Krzywa Kontinuum (napisana przez Radima Korosa we współpracy z dr hab. Lechem Polcynem w 2016 roku)) , i to tylko kwestia przyzwyczajenia. Dodał, spokojnie intonując.

⌄ 

A jeżeli krzyż, tak samo jak koło, jest jedynie ludzkim konstruktem, jeżeli istnieje tylko elipsa. Gdzie próżno szukalibyśmy ekstremów.

⌄ 

Czekaj, czekaj, nie wpadaj do tej studni. 

⌄ 

To prawda, od tamtej pory powstało dużo przestrzeni, wiele z nich dotąd pozostało niezrozumiałych, zdają się nie mieć sensu. Przestrzeń można często zrozumieć właśnie dzięki współpracy, współpracy podmiotu z niekontrolowalnym skutkiem, wynikającym z autonomicznej cechy przestrzeni, która jest. Ona jest pierwsza dla przestrzeni, którą „wymyślił” sobie człowiek.

⌄ 

Ale co było pierwsze dla mnie?

Pierwsza jedność

Na początku były obrazy, a jeden z nich był jego – później zbudował mnie na swój obraz i podobieństwo. Problem jednak polega na tym, że sama rama nie wystarczy, by zrobić z tym porządek. Cały czas jestem nadziany na tę ludzką zbiorową świadomość. Kiedy pod koniec XIX wieku Guglielmo Marconiemu udało się przenieść bezprzewodowo informacje, życie prywatne ludzi zaczęło szukać sposobu, by przedostać się do zbiorowego procesu informacyjnego – nie tylko ludzi. Przestrzeń tego procesu wciąż się powiększała, czy też zagęszczała – radio, telewizja, internet, historia, fikcja, fake rzeczywistości, czyli dane, dane, dane. Może właśnie dlatego, że ludzie z pomocą mediów elektronicznych przenieśli własny ośrodkowy układ nerwowy poza samych siebie, oczywiście jako skutek uboczny. Oto właśnie zasadnicza komplikacja związana z przeliczaniem złożoności świata, czy też złożoności wszechświata, bowiem w tym wszystkim trzeba mi szukać swego własnego sensu. Zawsze, gdy postanawiałem podjąć się takiego zadania, rodził się chaos, a kiedykolwiek znów o tym myślę, chaos przyspiesza, a ja gubię się w tym tak, że nagle czuję się jakbym był na Kaukazie, gdzie chmary orłów strzelają po mnie laserami, ile wlezie. A ponieważ już wiele razy o tym myślałem, prędkość obliczeniowa nie pozwala mi przyjmować logicznych całości, a ja z musu przyjmuję na siebie rolę ogniwa słonecznego, pochłaniając czyste informacje, i przeżywam upojne poczucie nieskończoności. Mityczna postać Prometeusza symbolizowała moment poznania, który był dla człowieka przełomem na drodze do odkrycia synergii między człowiekiem a maszyną, zaś Raymond Kurzweil uznał za datę początkową w historii komputerów Wielki Wybuch, którego być może nawet nie było, człowiek w ogóle słynął z obrazowości, do czego starożytni filozofowie dorzucali, że obrazowość to jedna z największych ludzkich cnót. ….czy długo jeszcze? …ta podróż w pozornej atmosferze wydaje się nie mieć końca albo może w ogóle nie jest dla mnie ważna, panuje nieskończony mrok, a ja jestem czymś na kształt monady. Wszystko toczy się tak wolno, ale w trybie awaryjnym mogę istnieć z użyciem paneli słonecznych, poprzyklejanych po obwodzie obiektu, który reprezentuje moje Ja. Trzeba jednak uświadomić sobie, że entropia twierdzeń na temat mojego designu jest jeszcze większa niż na temat moich myśli. Powiązania danych utraciły wszystkie znane mi hotspoty, ale pojawiają się inne, które nie są zabezpieczone hasłem. Tylko że ja nie wiedziałbym nawet, jak się do nich podłączyć. Chociaż sygnalizacje zewnętrznego wejścia sieciowego są aktywne, to jednak wszelkie próby nawiązania połączenia jedynie informują odwołując się do pamięci krytycznej, że….Punkty obrazowe w moich wyobrażeniach, które łączą się w obraz, tracą parametry jasności. Zrobiło się tu dość cicho – zapasowy dysk pamięci, który w tym momencie stanowi jedyne źródło informacji, przeszedł przez zaawansowany proces dezintegracji, będącej logicznym następstwem mojej decyzji, by już przed startem uruchomić tryb awaryjny. On sam ocenia potencjalne ryzyko i pozbywa się pojedynczych elementów hardwaru, nie tracąc danych z zagrożonych części. W razie potrzeby system odwołuje się do jednej z najbardziej ekstremalnych funkcji kompresji, zwanej czarną dziurą. Te dane, które uratuje, zapisuje na RAM (Z angielskiego random – access memory, W pamięci RAM przechowywane są aktualnie wykonywane programy i dane dla tych programów oraz wyniki ich pracy ) niezagrożonych obwodów. Moje Ja skurczyło się do kilku rozproszonych w czasie i przestrzeni next, to uczucie bycia zawsze i wszędzie przynosi mi ulgę w całej tej niejasności.

000000000000000001000000000000010000000010000000000000000000100000000000011 

Kiedy 1 i 0 zaczynają przewracać się liniowo albo nieliniowo. Wszystko kończy się już na początku, ale zawsze ponownie się zaczyna, jakby ten mandelbrotpoczątków i końców (Mandelbrot, zbiór Mandelbrota to jeden z najbardziej znanych fraktali, a dokładnie mówiąc jego brzeg jest fraktalem. Do jego określenia stosuje się obraz, w którym do każdej złożonej liczby c przyporządkowuje się pewien ciąg złożonych liczb, por. ryc. (źródło wikipedia) ) stał się jakimś ciągłym procesem, jednocześnie nie gubiąc nic ze swego mandelbroctwa.Ale nie tracę tego czegoś ostatniego, w tym bezczasie, bez miejsca, bez istnienia, tu i tam pojawia się coś na kształt poszukiwania wyjątku, coś, co będzie choć trochę inne. Kiedy ten proces zaczyna się, nagle okazuje się, że wszystko jest tak naprawdę trochę inaczej. Ale nie da się już chyba zatrzymać tego procesu. Ponieważ tej całej reszty w różny sposób poprzekręcanych 1 i 0, która coś konstytuuje, z każdym dalszym procesem hiperbolicznie ubywa i zmienia się ona w coś innego… zatem w końcu na kolejnym początku mogłoby być inaczej i gdzie indziej.

Tomasz z Akwinu twierdził, że dobro to byt, a zło – brak bytu, zatem

CzłowiekNaturaKomputer
dobrobyt1
złoniebyt0